single

Powrót do « Artykuły

Wciąż łatwo o wybuch. Rozmowa z Szarifem Ahmadem Fajezem, ministrem szkolnictwa wyższego Afganistanu

Rzeczpospolita 10.12.2002

BEATA BŁASZCZYK: Co udało się zrobić w szkolnictwie wyższym od upadku Talibów?
SZARIF AHMAD FAJEZ: Gdy rok temu obejmowałem urząd, większość szkół wyższych była kontrolowana przez lokalnych watażków, fundamentalistów. Z mojej inicjatywy zostały zorganizowane na uczelniach demokratyczne wybory. Drugim ważnym krokiem było przyznanie szkołom rozlicznych uprawnień. Jednocześnie zaczęliśmy odbudowywać kontakty z uniwersytetami zagranicznymi Po latach uniwersytet w Kabulu zaczyna wychodzić z izolacji. Stajemy się znowu częścią światowej społeczności akademickiej. . Ponad 300 nauczycieli akademickich wyjechało za granicę, by się dokształcić. 150 z nich przebywa na stypendiach w Niemczech. Wrócą do kraju nie tylko bogatsi o zdobytą wiedzę. Kieszonkowe pozwoli im zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze rzeczy: obuwie, ubrania. Na uniwersytety powróciły kobiety. W Kabulu stanowią już ponad 15 procent studiujących:
A co się zmieniło w ministerstwie?
Kiedy rozpocząłem urzędowanie, w ministerstwie nie było ani jednej kobiety. Dziś wśród około 250 pracowników mamy ponad 70 pań. Chciałbym bardzo, aby ta liczba rosła. Zależy mi na tym nie tylko ze względu na polityczną poprawność i zapewnienie wszystkim jednakowych praw. Kobiety w administracji to większa sumienność, odpowiedzialność, uczciwość. Trudno znaleźć kobietę skorą do przyjęcia łapówki A korupcja to dziś w Afganistanie ogromny problem.
Jakie są największe wyzwania pańskiego resortu?
Odbudowa. i budowa. Szkoły wyższe, zwłaszcza poza Kabulem, praktycznie nie mają żadnej infrastruktury, budynków. bibliotek, akademików. Niektóre powstały w czasie wojny. Uczelnie wynajmują sale i budynki, za które płaci ministerstwo. W akademikach mieszka niespełna osiem tysięcy studentów. Ministerstwa nie stać na zapewnienie im żywności, poduszek, koców. Nie ma prądu ani wody. Pogłębia się frustracja studentów.
Sfrustrowani studenci wyszli w październiku na ulicę. W starciach z policją byli zabici i ranni. Po demonstracjach “Kabul Weekly” relację z wydarzeń opatrzył tytułem “Głód czy al-Qaida”….
Na pewno nie głód. Studenci dostają mięso trzy razy w tygodniu, jedzą owoce – na to nie stać przeciętnej rodziny afgańskiej. Nie dostają tego nawet żołnierze w koszarach. Za Talibów w akademikach w ogóle nie było wyżywienia. . Powód był inny – szkoły wyższe znów zaczynają być wciągane w politykę, co jest bardzo niebezpieczne. Ja sam studiowałem w Kabulu, później byłem wykładowcą, ale w pewnym momencie musiałem odejść, bo uniwersytet stał się najpierw bastionem komunistów potem fundamentalistów. Kiedy myślę o niedawnych demonstracjach, to nie mam wątpliwości, że kolejne grupy nacjonalistyczne i fundamentalistyczne chcą zamienić uniwersytet w arenę polityczną, we własną trybunę. To prawda, że tamtego wieczoru nie było prądu w akademikach, ale nie było go też w moim mieszkaniu. Cała dzielnica była go pozbawiona (na czas ramadanu obiecywano dostawy prądu od godziny 15.00 do 22.00 oraz od 2.00 do 5.00, aby ludzie mogli spożyć przy świetle posiłek przed poranną modlitwą -przyp. red). Zwracałem władzom uczelni uwagę, że sytuacja w akademikach jest napięta. Niezmiennie zapewniano mnie, że wszystko jest w porządku. Wielu studentów czuje się zagubionych, zdezorientowanych, to zawsze łatwo wykorzystać. Łatwo o wybuch. Niezadowolenie studentów zostało umiejętnie wykorzystane. Protest rozpoczął się wieczorem, w ciemnościach; studenci ruszyli rzekomo w stronę pałacu prezydenckiego. Kogo spodziewali się tam zastać, skoro podczas ramadanu większość urzędów kończy pracę około godziny 13.00? Policja nie była uprzedzona o demonstracji a trzeba pamiętać, że nie jest ona jeszcze należycie przygotowana do pełnienia obowiązków. Na ataki studentów odpowiedziała zbyt brutalnie. Odwiedziłem rannych w szpitalu. Prawie przez tydzień nie mogłem spać. Jestem przekonany, że gdyby studenci przyszli najpierw do mnie, to znaleźlibyśmy rozwiązanie.
Co robią władze, by zapobiec takim tragicznym w skutkach demonstracjom? .
Apelowałem do studentów, by wybrali swojego przedstawiciela, który reprezentowałby ich interesy w kontaktach z władzami. Tragiczne wydarzenia zmobilizowały natomiast międzynarodową społeczność. Potrzeba krwi, by na nowo obudzić zainteresowanie. Rząd niemiecki zaoferował pomoc przy usprawnieniu kanalizacji i dostaw wody. Hiszpańscy studenci przywieźli krzesła i komputery. Prezydent Karzaj ponownie zaapelował o międzynarodową pomoc. Ministerstwo Planowania od razu znalazło dwa miliony dolarów na odbudowę akademików.
Jakie dziedziny traktowane są przez władze oświatowe priorytetowo?
Afganistan pilnie potrzebuje ponad 50 tysięcy nauczycieli, by jak najszybciej opanować kryzys w dziedzinie oświaty na poziomie podstawowym. Szacujemy, że czytać i pisać potrafi tylko 33 procent dorosłych mężczyzn i zaledwie 13 procent kobiet. Za rządów Talibów do szkół uczęszczało około 40 procent chłopców i 3 procent dziewczynek w wieku szkolnym. Jak zatrzymać w zawodzie nauczycieli? Niemal wszyscy studenci filologii obcych marzą o zawodzie tłumacza, prawie nikt nie chce uczyć. Musimy podnieść pensje. Nauczyciele zarabiają około 30 dolarów miesięcznie, wykładowcy trochę więcej (40 dolarów). Dodatkową zachętą będą stypendia zagraniczne, podnoszenie kwalifikacji, zapewnienie transportu i talonów na żywność.
Z zagranicznych stypendiów nie wszyscy będą wracać.
Pewnym rozwiązaniem będą restrykcje wizowe. Nasi stypendyści do-staną wizy bez zezwolenia na pracę. Nawet jeśli zawrą związek małżeński za granicą, będą zobligowani do odpracowania czterech lat w kraju w swoim zawodzie. Studenci pierwszego roku reprezentują bardzo zróżnicowany poziom. Wykładowcy nie kryją, że niektórych po prostu musieli przyjąć z powodu nacisków…
Rozpoczęliśmy już prace nad ujednoliceniem programów nauczania i nad komputeryzacją egzaminów wstępnych. Wysłaliśmy naszych specjalistów do Iranu po oprogramowanie. Mamy nadzieję, że nabór na nowy rok akademicki (przed 21 marca 2003 roku) będzie dobrze przygotowany. Musimy walczyć z nepotyzmem na wszystkich szczeblach. Ja sam przysporzyłem sobie wielu wrogów odmawiając protekcji krewnym rozmaitych oficjeli, np. do szkół medycznych. Przykład musi iść z góry. Nie możemy robić wyjątków.
Kiedy stowarzyszenie Szkoły dla Pokoju przysłało pierwszy transport książek, zapytałam, czy studenci nie mogliby sami posprzątać sali, odkurzyć pólek. Usłyszałam: “Może to i dobry pomysł, ale n nas nie ma takiej tradycji”. Z pewnością dostrzega pan konieczność zmian mentalność…
Nasi studenci nie są przyzwyczajeni do brania na siebie odpowiedzialności – to jest wielki problem. Nie są też gotowi do dialogu z władzami. Za każdym razem, gdy jestem na uczelni, wyczuwam mur, barierę nieufności. Studenci na razie zmienili się zewnętrznie. Jeszcze nie tak dawno wszyscy mieli długie brody i turbany, wyglądali jak Talibowie. Na zmiany wewnętrzne potrzebują więcej czasu. Jeszcze trudniej jest zmienić pracowników administracji W ministerstwie wciąż jest wielu ludzi, którzy nie robią nic. Byli tu za Talibów, za Rabbaniego i nikt nie jest w stanie zmusić ich do pracy. Są niewykształceni i niereformowalni. Nie możemy zwolnić ich z dnia na dzień, bo są jedynymi żywicielami licznych rodzin. Nie możemy wysłać ich na wcześniejsze emerytury, bo to wiązałoby się ze znacznymi odprawami. Ministerstwo Finansów nie da nam na to zgody. Ale sądzę, że jesteśmy ministerstwem najmniej skorumpowanym, o najbardziej przejrzystych procedurach i regułach gry.
Czego życzyć panu i Ministerstwu Szkolnictwa Wyższego?
Jeżeli pragniemy trwałego pokoju w Afganistanie, nie wolno nam koncentrować się wyłącznie na Kabulu i zapominać o reszcie kraju. Apeluję o systematyczną pomoc także dla innych ośrodków akademickich. Uniwersytety w Kandaharze, Heracie, Mazar-i Szarif i Dżalalabadzie są w jeszcze bardziej dramatycznej sytuacji. Jeśli nie dostaną pomocy, trafią w ręce fundamentalistów. Zaczną się rozruchy, ożyją i nasilą się animozje etniczne. .

Rozmawiała w Kabulu
Beata Błaszczyk

Nasi Partnerzy