single

Powrót do « Biblioteczka

Loveganistan

Przekrój, 16.02.2009

Opowieść
o miłości w kraju, gdzie małżeństwo, seks, szczęście i przyjemność mają
znaczenia, których próżno szukać w słownikach. O generale, alfonsie
i jego księżniczce, o dziecku skazanym za dorosłość i o zakochanych,
którzy chcą uciec tam, gdzie zostaną schwytani.

As salamu alejkum, pokój z tobą, kobieto, jakże się miewasz, przyjdź
na seks – charczy One
gdaj Bardzo Ważny Generał, opierając się
nonszalancko o framugę drzwi. W jednej ręce komórka, w drugiej papieros
odpalony od poprzedniego papierosa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha
– Tuwim miałby niezły ubaw, bo i żar też jest jak z wiersza,
i fizjonomia bohatera podobna do lokomotywy. I szarmanckość także jakby
z najlepszych lokomotywowni wzięta. Gdy kobieta odmawia Onegdajowi,
kończy się wersal. Onegdaj rozłącza się bez słowa pożegnania, siada
na fotelu (widać, że to jego ulubiony fotel; i nie jest to wcale
przyjemny widok) i przy świetle pięciowatowej chyba żarówki zaczyna
wertować notes. Po trzeciej rozmowie przyznaje, że będzie ciężko,
„bo piątek, dzień wolny od pracy”. Po dziesiątej daje za wygraną.
Alfons na pogrążonych w ciemnościach północnych rubieżach Kabulu
najpierw nie widzi problemu. Sto dolarów i za chwilę pojawi się
księżniczka. Gdy jednak okazuje się, że nie chodzi o seks, ale
o rozmowę, sprawa się komplikuje. Najpierw o sto procent rośnie cena
(bo rozmowa to usługa ekstra), potem alfons zwierza się, że księżniczka
jest raczej małomówna; w ogóle wszystkie jego księżniczki, a ma ich
kilkanaście, są wyjątkowo nieelokwentne.
Ale jest jedna, która może da się namówić.

(Miłość za pieniądze)
Księżniczka Gulolej siedzi na łóżku w pokoju, w którym jest tylko
łóżko. Wygląda na 40-latkę, która wygląda na 60-latkę. Jest spięta, ale
rozluźnia się, gdy alfons (ostatecznie inkasuje 100 dolarów) z wrodzoną
dyskrecją wychodzi pokasłać na zewnątrz. Zaczyna opowiadać.
Seks jest w Afganistanie traktowany na równi z potrzebami
fizjologicznymi. Niewiele w nim finezji. W seksie za pieniądze nie
ma jej wcale. Klient wchodzi i wychodzi (w obu znaczeniach tych słów),
nikt się nie rozbiera bardziej niż to konieczne, nikt nie mówi
wierszem. Nawet „do widzenia”. Zdarza się za to, że któryś przyleje,
ale rzadko, a poza tym to w pewnych kręgach normalna forma komunikacji
mężczyzny z kobietą. Kiedy Gulolej opowiada, jak jeden z jej klientów
pobił ją, bo nie chciała, żeby wszedł drugi raz, nie słychać w niej
dezaprobaty. Nie słychać jej również, gdy mówi, że alfons nawet nie
kiwnął palcem, żeby jej pomóc.
– Nienawidzę tego – wybucha. – Robię to, żeby nie umrzeć z głodu. Nie mam rodziny. Gdyby nie prostytucja, wyleciałabym na ulicę.
Gulolej dostaje pięć dolarów za klienta. Resztę bierze alfons.
Nabór do armii prostytutek jest prosty. W Namak Madan, dzielnicy
Mazar-i-Szarif na północy Afganistanu, jest bazar uczęszczany przez
bezrobotne. Dobry punkt rekrutacyjny.
– 20 lat temu nie było tu prostytucji – mówi Sajed Abdulhamid Safwat,
dyrektor Centrum Współpracy na rzecz Afganistanu (trudno o bardziej
mylną nazwę, bo to po prostu ośrodek wychowawczy dla dziewcząt, które
weszły w konflikt z szariatem). – Dotarła wraz z zachodnimi
wartościami. Ale dotarła w swojej najbardziej przaśnej formie. Bez
prezerwatywy i środków higieny osobistej.
Według Safwata w Mazar-i-Szarif jest około 400 prostytutek, ale
to tylko wierzchołek góry lodowej. – Mężowie sprzedają swoje żony,
a ojcowie córki, żeby mieć się z czego utrzymać – wylicza dyrektor.
– Oficerom, policjantom, ludziom władzy sprzedają. Nawet małe dzieci.

(Nienawiść za darmo)
Ci, którzy widzieli 17-letnią Latifę, mówili, że pod nieskazitelnie
białą burką kryje się olśniewająca piękność. Urodziła się w Iranie,
w obozie dla uchodźców. Ojciec odszedł. Latifa wraz z matką i siostrą
wróciła do Mazar-i-Szarif zaraz po upadku talibów. Matka wkrótce
zmarła, a dziewczynkami zajął się stryj (w Afganistanie każda kobieta
musi mieć swojego męskiego opiekuna). Podobno ulubioną formą zabawy
z dziećmi był dla stryja seks, a gdy już mu się znudziło, sprzedał
11-letnią wówczas Latifę „ludziom władzy”. Ci gwałcili ją przez dwa
lata, a potem oddali stryjowi. Stryj chciał ją wydać za mąż, ale musiał
znaleźć kogoś, komu nie będzie przeszkadzało, że jego żona nie jest
dziewicą. – Trafiłam do opiumisty. Wytrzymywałam to, że mnie bił
i głodził, ale gdy kazał mi sprzedawać swoje ciało za opium, uciekłam.
Mąż opiumista zażądał od stryja gwałciciela zwrotu tysiąca dolarów
posagu. Sprawą zajął się sąd. Za karę za swoje złe uczynki Latifa
trafiła do poprawczaka Sawfata. Jest tu pół roku, chodzi do pierwszej
klasy i uczy się czytać. – Gdy się nauczę, zostanę nauczycielką. Do
męża nie wrócę. W ogóle nigdy nie chcę być z żadnym mężczyzną.
Nienawidzę mężczyzn.
– Wymuszone małżeństwa są tu normą – przyznaje Rohia Alevi, która wraz
z Safwatem prowadzi poprawczak. – Wiele kobiet tego nie wytrzymuje.
Albo popełniają samobójstwo, albo uciekają, co jest przestępstwem.
Często nie umiemy im pomóc, tak głęboka jest ich trauma. Wobec prawa
też jesteśmy bezradni.
I Alevi opowiada o dziewczynie, którą rodzice wbrew jej woli zaręczyli
ze starszym o kilkanaście lat mężczyzną. Uciekła ze swoim chłopakiem
do Kabulu i tam się pobrali. Zostali jednak złapani i wtrąceni
do więzienia, bo bracia przedstawili w sądzie sfałszowany akt ślubu.

(Rozwód za wszelką cenę)

Wyswatała mnie siostra – mówi cicho Faranoz. – O swoim przyszłym mężu
wiedziałam tylko, że jest ode mnie starszy o 20 lat. Pierwszy raz
zobaczyłam go dzień przed ślubem.
Ojciec nakazał jej żyć w szczęściu z człowiekiem przeznaczonym jej na
resztę życia. Ale przepłakała całą noc. Gdy opowiada o tym, jej głos
ginie pod burką, choć w pokoju hotelu Mazar- panuje cisza. Obok siedzi
Abdullah.
– Kocham Faranoz – wyznaje. – Od dwóch lat staramy się, żeby dostała
rozwód, bo chcę się z nią ożenić – mówi Abdullah. – Jej mąż nie pracuje
i gdyby nie bracia, nie miałaby co jeść.
Faranoz mówi, że nie bracia, lecz Abdullah zawsze ją wspierał. Pewnej
nocy zepsuł mu się samochód i wrócił do domu bardzo późno. Zapłakana
Faranoz wyznała mu wtedy miłość i oboje podjęli decyzję, że chcą być
razem.
Między Faranoz a Abdullahem siedzi kilkuletnia dziewczynka. Córka
Faranoz. Choć cała rozmowa odbywa się przy niej, podobno o niczym nie
wie. Abdullah czuje się podejrzany. – Nie sypiamy ze sobą – zapewnia. –
Czekamy z tym na rozwód. Pójdziemy do sądu, gdy tylko uda się nam
uzbierać pieniądze na proces.
Potrzebują siedmiu tysięcy dolarów. Na wynajęcie mieszkania, na opłacenie rodziny i męża – żeby nie stawiali przeszkód.
Faranoz ma 33 lata. Jej wybranek – 23.
– A jeśli nam się nie uda, uciekniemy – mówi Abdullah. – Do Kabulu albo jeszcze dalej. Może na koniec świata.

Rafał Kostrzyński

Zdjęcia:  Otwórz oczy: Uciec do Kabulu albo jeszcze dalej

Przeczytaj także: Love story z Afganistanu (fotocast)

Nasi Partnerzy