Skontaktowaliśmy się dopiero w ostatniej chwili, tuż przed wyjazdem. Wcześniej zbyt dużo było do załatwienia. Wolnego miejsca na przyczepie nie było prawie wcale. Książki poszły na wagę – Magda wyselekcjonowała 50 kilo podręczników do angielskiego. Zmieściło się też kilka słowników i tekturowych tablic z obrazkami – tyle tylko mogliśmy zabrać, bo przeładowanie sprzętem alpinistycznym i prowiantem i tak było już niepokojące. Alpiniści wraz z książkami i ruszyli w kilkunastodniową podróż do Serca Azji.
Następnie nastąpiła szybka zbiórka długopisów, kredek, ołówków. Wszystko odbyło się tam, gdzie
zwykle – w szkole jogi na Foksal.
Parę dni później zebrane długopisy i kredki (zaskakująco duża ilość) próbowałem wcisnąć do podręcznego bagażu, co sprawiło że plecak pękł w szwach…. Z taką usterką już na wstępie półtoramiesięcznej włóczęgi wsiadłem do samolotu, docelowo do Duszambe. Pomoc była tylko symboliczna, paczuszki niewielkie, na miejscu zostały jednak nad wyraz docenione.
fot. Wieś Garmczaszma w GBAO,
Tadżykistan.
fot. Uczennice szkoły z Sarhadd-e-Broghil.
Sarhadd-e-Broghil to ostatnia wieś, w Korytarzu Wachańskim, do której da się jeszcze dojechać samochodem. W szkole, wzniesionej przez Grega Mortensona, zostawiliśmy 15 kompletów podręczników, słownik, oraz tablice z obrazkami.
Dalej ruszyliśmy piechotą.
Fot. Mały Pamir w Korytarzu
Wachańskim w Afganistanie. Osady Ucz Dżilga Bala oraz Ucz Dżilga Pajin. W szkole, która jest najlepszą w Małym Pamirze, bo jako jedyna posiada przysłanego przez afgańskie Ministerstwo Edukacji, nauczyciela, uczy się dziesięciu chłopców. Szkoła nie ma jednak własnego budynku, ani pomieszczeń lekcyjnych z prawdziwego zdarzenia. Nauka odbywa się na świeżym powietrzu, lub w noclegowni dla podróżnych. Nauczyciel, Sajid Ali Szah uczy chłopców: języka dari, podstaw języka paszto, matematyki, wiedzy o religii, biologii, fizyki, geografii i historii…
Kirgizi nie posyłają do szkoły dziewczynek, które od
najmłodszych lat uczą się jedynie gospodarowania w jurcie, przy matkach.
Niemniej, tym razem dziewczynkom udało się otrzymać długopisy i ołówki – na zachętę. Chociaż nie było tego w planie, w obliczu ogromnego zainteresowania z ich strony, postanowiliśmy zaryzykować. Długopisy i ołówki były jedynymi
pomocami szkolnymi, które ze strony wyprawy Afganistan 2010 i Szkół dla Pokoju, dotarły do Małego Pamiru. Niestety, tygodniowa przeprawa piechotą przez liczne brody i wysokie przełęcze uniemożliwiła nam zabranie książek. Sajid Ali Szah
był bardzo wdzięczny, bo twierdzi, że podręczników ma wystarczającą ilość, a angielskiego i tak nie zna, więc by się nie przydały. Niemniej marzy mu się stworzenie małej biblioteki z literaturą dziecięcą w języku dari. Chłopcy czytają świetnie, ale znają jedynie teksty z podręcznika.
Jakub Gajda