single

Powrót do « Wydarzenia

Marzec 2021

30 marca

Politycy podróżują, debatują, mówią o procesie pokojowym – a życie
wygląda tak. To Marib teraz. Toczą się bardzo zacięte walki. Przywódcy
Huthi mówią wręcz, że to wrota Jerozolimy i wola nieba. Codziennie ginie
po kilkadziesiąt osób. Wewnętrzni uchodźcy muszą uciekać po raz kolejny.
Ich życie wygląda tak, jak na zdjęciach.

Wczoraj przekazaliśmy 100 USD (397,20 PLN) do naszych partnerów z
Food4Humanity na wsparcie maleństwa z Taiz, które już znacie. Dżihad
właśnie (23 marca) skończył pół roku.

 

26 marca

Wojna w Jemenie właśnie weszła w siódmy rok – dzieci nadal chowają głowy pod koce, gdy słyszą dobrze znany odgłos – ale koce nie chronią przed bombami –
https://twitter.com/SzkolydlaPokoju/status/1375418959697211394?s=03

 

 

23 marca

Popatrzcie – niby sielski obrazek. Ale na zewnątrz regularne walki – to jedna z tych niebezpiecznych okolic Taiz. Tam zginęła matka dziecka. Jak wiecie, była w dziewiątym miesiącu ciąży. Od paru dni prosiliśmy Munę o nowe zdjęcie, ale zwyczajnie nikt do tej rodziny nie był w stanie dotrzeć. To Dżihad. Dziś ma dokładnie sześć miesięcy. Synek Lozy jest w szpitalu w Dżibuti w stolicy. Ma dwa lata i na imię Jahijja (tak czytamy po polsku, bo tak jest po arabsku). Za szpital Loza musiała wczoraj zapłacić. Gdyby nie nasze wsparcie – tu wielki ukłon dla Pani redaktor Olgi Mickiewicz z Radia 357 – Jahijja pozostałby bez pomocy. Wszystkim naszym Darczyńcom bardzo dziękujemy. Wszystkich mocno pozdrawiamy.

 

   

 

22 marca

Bardzo dziękujemy Radiu 357 za czas dla Jemenu w ubiegłą środę (17 marca).
Bardzo dziękujemy Słuchaczom Radia 357 za odzew i pomoc. To wszystko trafi dla Jemenu.
Parę słów o sobie powiedziała Loza, która jest w obozie już długo. Jej ojciec zginął w bombardowaniu Sany w 2015 roku. Loza jest w obozie razem z mamą, czwórką rodzeństwa i dwuletnim synkiem. Obóz, jak każda większa zbiorowość, to całe spektrum postaw. Loza nie poddaje się. Próbuje się nadal uczyć angielskiego i francuskiego. Teraz także piecze pączki. I w ten sposób zarabia. Tak, to jest świat postawiony na głowie. Większość ludzi w obozie jest wspierana przez rodziny zza granicy. To, co uchodźcy dostają na miejscu w obozie Markazi to najczęściej mąka i cukier. Na kilka tygodni z naszych radarów zniknął Ramzi. Powód był bardzo prosty – brak pieniędzy na doładowanie telefonu. Tak, naszego telefonu z Polski. Drugi przesłał do swojej mamy do Taiz. Niektórzy z Was wsparli zrzutkę na operację – Ramzi będzie miał operację w Ramadanie, czyli już niedługo. Jeśli ktoś z Was chciałby wesprzeć Lozę lub Ramziego – to służymy kontaktami. Może ktoś z Was uczy angielskiego lub francuskiego i od czasu do czasu chciałby Lozie przekazać jakieś materiały lub porozmawiać przez jeden z komunikatorów? Jeszcze raz dziękujemy Wam wszystkim za obecność i wsparcie. Czasem bardzo duże.
Mocno pozdrawiamy.

 

 

8 marca

Czasem cisza, a czasem trzy wiadomości jednego dnia.
A cisza na przykład wtedy, gdy czekamy w Sanie na zezwolenie na dystrybucję koszyków. I teraz będziemy czekać, bo właśnie Fatik odebrał Wasz/nasz przekaz (3600 euro). Wystarczy na sto koszyków. A i tak obdarowani podzielą się z innymi. Tak jest zawsze. Teoretycznie sto koszyków to wsparcie dla ośmiuset osób – ale będzie na pewno więcej.

Druga wiadomość jest z Taiz – na zdjęciu zakupy dla maleństwa. Ale innych dobrych wiadomości z Taiz nie ma – ostatnie to kolejne ofiary i kolejni ranni.

 

I wreszcie skorpion. Utłuczony przez Lozę w obozie jemeńskich uchodźców Markazi (Dżibuti). To jest tamtejsza rzeczywistość. Skorpionów pełno. Są węże. W razie ukąszenia zero szans na pomoc. Są hieny. Tam się dnia kobiet nie świętuje. A właściwie to skąd wiadomo, że jest dziś akurat ósmy? Jest kolejny dzień, który trzeba po prostu przeżyć.

 

Wszystkich serdecznie pozdrawiamy.
Bardzo dziękujemy za wsparcie i obecność.

 

6 marca

Popatrzcie – nie tylko na kobietę i jej córeczkę – także na to, co w głębi. Tak mieszkają ludzie. Jemeńscy muzułmanie, ale uznawani za gorszych i nieczystych. Wiemy, że brzmi niewiarygodnie. Tak zwani muhamaszin, zmarginalizowani. Czasem też nazywani Al-Akhdam, czyli służący. Mieszkają zazwyczaj w slumsach na obrzeżach dużych miast – takich jak Sana, Aden, Taiz, Hudajda. Zazwyczaj mieszkają bez dostępu do wody czy prądu. Utrzymują się z dorywczych prac. Gdy teraz tego zabrakło, zdani całkowicie na pomoc zewnętrzną. Bardzo głębokie, krzywdzące uprzedzenie – tak głębokie, że znalazło swój wyraz w miejscowym porzekadle: jeśli naczynia dotknął Żyd lub pies, możesz je umyć. Jeśli dotknął muhamaszin, trzeba naczynie rozbić – nie pozostaje nic innego. Dzieci zazwyczaj nie chodzą do szkoły. Jeśli chodzą, to często traktowane są źle – zarówno przez nauczycieli, jak i przez uczniów. Na jednym ze zdjęć widzicie nasze logo – tak, nasza pomoc także dociera do rodzin muhamaszin. Program integracyjny prowadzi gubernator prowincji Marib, chcąc zapewnić – na razie – bezpieczny dach nad głową dla 102 rodzin muhamaszin. O Marib pisaliśmy wcześniej – tak, bogata prowincja, uznawana za oazę spokoju i stabilizacji. Ale to właśnie o tę prowincję teraz toczą się najbardziej krwawe walki – Huthi chcą prowincję zająć. I bez żadnych uprzedzeń wcielają dzieci muhamaszin do swojego wojska.

Wszystkim Darczyńcom serdecznie dziękujemy. Mocno pozdrawiamy.
Czekamy na zezwolenie na kolejną dystrybucję koszyków na obrzeżach Sany.
Zdjęcia, które dziś widzicie przesłała nam Fatik, założyciel MonaRelief.

 

2 marca

Jemen – to, co dzieje się teraz w prowincji Marib najczęściej określane jest jako ‘blood bath’ – trwa walka o prowincję i jej stolicę. To jest oaza stabilności i względnego dobrobytu – dlatego Huthi robią wszystko, żeby prowincję zająć. Codziennie giną ludzie. Co nie znaczy, że w innych miejscach kraju wojna nagle skończyła się. Bardzo Wam wszystkim dziękujemy za wsparcie – wszystko, co otrzymujemy, prawie od razu trafia do Jemenu. Ale tam trzeba czekać na zgodę na wydawanie pomocy – pisaliśmy o tym już wcześniej. To na terenach opanowanych przez Huthi – tam mieszka bądź przebywa ponad trzy czwarte ludności kraju. 24 lutego przekazaliśmy do naszych jemeńskich partnerów z MonaRelief 3600 euro (16 881,48 PLN). Prowizja 105 PLN, jak zawsze, nie obciążyła konta Stowarzyszenia.
Zamieszczamy również link do tekstu o Jemenie – najpewniej otworzy się tylko tytuł i fragment, reszta dla prenumeratorów. Jeszcze raz bardzo dziękujemy i mocno pozdrawiamy.

https://www.rp.pl/Plus-Minus/302269982-Jemen-Przezyc-kolejny-dzien-i-nakarmic-dzieci.html

 

Nasi Partnerzy